Andrzej Grabowski kojarzy się przede wszystkim z rolą Ferdka Kiepskiego. Za tą komediową kreacją często stała jednak życiowa tragedia, której nie mógł dać po sobie poznać.
W listopadzie miała miejsce premiera książki biograficznej Andrzeja Grabowskiego „Jestem jak motyl”. W związku z promocją książki, aktor postanowił udzielić kilku wywiadów, między innymi z Wirtualną Polską. W czasie rozmowy zdobył się na bardzo intymne wyznanie. Opowiedział o tym, jak podczas finału 9. edycji Tańca z gwiazdami dowiedział się o śmierci brata. Nie dał jednak tego po sobie poznać i brał udział w nagraniach do samego końca.
Przed samym ogłoszeniem wyników zwykle jest przerwa. Poszedłem na chwilę do garderoby, chwyciłem za telefon, a tam wiadomość od bratanicy. Myślałem, że chce podpytać, kto wygrał. Dzwonię do niej, a ona mi mówi, że mój brat Wiktor nie żyje. Nagle. Zmarł na wakacjach w Turcji. Coś okropnego. Na szczęście po powrocie do stołu jurorskiego nie musiałem już nic mówić. Na drugi dzień grałem prezesa u Patryka Vegi. To takie dziwne historie – powiedział Wirtualnej Polsce.
To jednak nie koniec maskowania trudnych emocji przez Grabowskiego w czasie kariery. Tuż przed premierą spektaklu „Polowanie na kaczki” dowiedział się o śmierci ojca. Wstrząsnęło to nim na tyle, że na premierze pojawił się pod wpływem alkoholu.
Zagrałem premierę spektaklu „Polowanie na kaczki” pod wpływem alkoholu. Było tak, że w tej sztuce mój bohater otrzymywał od swojego ojca telegramy: „Synu, przyjedź, bo umieram”. W końcu ja sam dostałem telegram, że mój własny ojciec umarł. Grałem w jakimś totalnym stresie. Koledzy nie patrzyli na mnie, bo nie wiedzieli, jak reagować. Dzień przed premierą, po próbie generalnej, nie wytrzymałem. Napiłem się za dużo alkoholu, potem rano poprawiłem i efekt był taki, że na premierze pojawiłem się podpity. Nie mam się czym chwalić – wyznał.